Siedziałam w lesie na jakieś skale. Cisza... coś, co mi brakowało od jakiegoś czasu, a szczególnie przez to, że dołączyłam do tej watahy... Taka chwila ciszy... Ufff...
- Firay? - usłyszałam męski głos. A było tak cicho...
- Tak? - popatrzyłam na niego niechętnie.
- Podobno jesteś zaklinaczem smoków.
- Tak... - fuknęłam - i co? Chcesz lekcję? Zobaczyć smoka? Nie mam.
- Nie oto mi chodziło...
- TO MOŻE SOBIE PÓJDZIESZ?! - warknęłam, a za nim stanął smok, który niezbyt na mnie patrzył.
- Lepiej go nie drażnij...
- Ojejku już się boję. Możesz jaśnie łaskaw iść?! - w tym momencie smok skoczył na mnie, a ja go podrapałam w czuły punkt, a smok od razu leżał.
- Jak ty to...
- Jestem bardziej treserem niż zaklinaczem. Chociaż czasem... - zrobiłam minę bardziej poważną.
- Jestem Night.
- Tia... - mruknęłam niechętnie. CZEMU MUSZĄ MI ZAWRACAĆ GŁOWĘ?! NIE MOGĘ PRZEZ PIĘĆ MINUT POBYĆ SAMA?!
- Umm...
Czego chcesz?
<Night?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz