piątek, 19 sierpnia 2016

Od Aviusa CD Midnight

Po dość chłodnym (ale na całe szczęście cichym) przywitaniu ze strony Midnight, Matt został zmuszony do konfrontacji z głównodowodzącą całego tego cyrku. Basior był bardzo zdenerwowany; najchętniej kontynuowałby swoją wędrówkę, a teraz musiał targać ciężką torbę pełną dóbr muzycznych przez tereny Watahy Gwiazdozbioru Oriona, zamiast słuchać w spokoju ukochanych wykonawców. Westchnął cicho.
– Przynajmniej teraz dostosowałaś się do polecenia, Midnight – czarna wadera, alfa, spoglądała na drobniutkiego wilka z uniesionymi brwiami. – Kim jesteś? Co robisz na terenach watahy? I co tam niesiesz w torbie?
– J-ja... – zająknął się Avius, którego dobijała krótka konwersacja, a co dopiero wywiad środowiskowy. – J-jestem M-Matt i... T-tak s-sobie chodziłem, n-natknąłem się na w-was p-przypadkiem. M-mówiłem M-Midnight, ż-że b-bardzo chętnie s-stąd p-pójdę.
– Szczenięta nie powinny chodzić same. Wydaje mi się, że moim obowiązkiem jest...
– N-nie jestem szczeniakiem – sprostował. – M-mam trzy lata, j-jeśli łaska. N-nie z-zamierzam t-tu zostawać, jeśli t-to p-pani nie pasuje.
– Jesteśmy watahą, Matt. Jedną, wielką rodziną. A przynajmniej tak można to ująć – uśmiechnęła się krzywo. – Nie zamierzam cię stąd wyrzucać. Może ci się spodobać. Kiedyś trzeba się w końcu ustatkować, prawda?
– Ch-chyba t-tak – uciekał wzrokiem od przenikliwych oczu alfy. Nie lubił, kiedy ktoś sprawiał wrażenie czytającego mu w myślach.
– W takim razie, witaj w watasze – Miv ześlizgnęła się z kamienia, stając przed basiorem. – Midnight, byłabym ci wdzięczna, gdybyś oprowadziła Matta po terenach, czy coś w tym guście.
Wyszła, a dwa wilki spojrzały na siebie z ciężkim westchnieniem. Avius miał wrażenie że zaczyna się nowa era. Miał też wrażenie, że ani on, ani jego nowa znajoma nie mają ochoty na chodzenie po terenach razem.

(Midnight?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz