Obudziłem się chwilę przed świtem. Było jeszcze ciemno lecz na horyzoncie było już pomarańczowe niebo. Wstałem powoli i przeciągnąłem się. Siedziałem jeszcze jakiś czas w jaskini by do końca się rozbudzić. Kiedy w końcu mi się to udało wyszedłem z jaskini. Urządziłem sobie mały spacer. Trafiłem ja jakieś małe jeziorko którego wcześniej nie wadziłem. W końcu nie zdążyłem jeszcze się tu dokładnie rozejrzeć. Podszedłem do brzegu by ugasić pragnienie.
-Czas na jakieś śniadanie... - mruknąłem pod nosem
Nim się zorientowałem słońce zdążyło całkowicie już wzejść. Ruszyłem na poszukiwanie potencjalnej zdobyczy. Nie trwało to długo. Zaledwie po paru minutach znalazłem niewielkie stadko jeleni. Przyczaiłem się w krzakach i czekałem na odpowiedni moment do ataku. Po chwili jedna łania podeszła wystarczająco blisko. Już miałem na nią skoczyć kiedy nagle uprzedziła mnie szara skrzydlata wadera. Kiedy upolowała już tę łanię podszedłem do niej. Zmierzyła mnie dziwnym wzrokiem.
-Kim jesteś? - zapytała po chwili
-Nazywam się Lucas, a ty? - przedstawiłem się
-Kora - odparła
Stałem tak przed nią bez słowa. Przeszyła mnie pytającym spojrzeniem.
-Upolowałaś zwierzynę na którą i ja wybrałem - powiedziałem
-Ja... - zaczęła ale jej przerwałem
-Nie szkodzi, możesz ją zatrzymać, po prostu mówię że jesteś szybka - powiedziałem.
Odwróciłem się i już miałem odejść gdy ta mnie zatrzymała.
Kora? =3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz