sobota, 6 sierpnia 2016

Od Sory

Nie powinienem był jej na to pozwalać. Od początku wiedziałem, że to był zły pomysł. Jaki porządny brat tak robi? Powinienem był sam tam pójść to nie byłoby problemów.
- Jesteś zły? - spytała jakby potrzebowała potwierdzenia. Zerknąłem na nią kątem oka i zacisnąłem szczęki. Dobrze znała odpowiedź.
- Ale przynajmniej nic nam się nie stało. - powiedziała Aoi ze słabym uśmiechem.
- Bo zrobiłem im pranie mózgu. - odparłem nie zwalniając kroku.
Tak dla ścisłości - Moja mała, stuknięta, problematyczna siostrzyczka wybrała się do sąsiedniej watahy na pokojowe negocjacje i swoimi magicznymi zdolnościami do rozprzestrzeniania zła podpaliła pół lasu.
O czymś zapomniałem? A tak! To ja jej na to pozwoliłem! Jestem ( przepraszam byłem ) negocjatorem od bitych dwóch lat i uczyłem ''fachu'' moją siostrę. To miała być jej pierwsza wyprawa. I ostatnia jak się okazało bo wywalili nas z watahy.
- Oj nie dramatyzuj tak! - powiedziała, z szerokim już teraz uśmiechem podskakując wesoło po piaszczystej ścieżce. - Czekają nas nowe przygody!
Hura.

- Chyba weszliśmy na teren jakiejś watahy. - oznajmiłem kiedy jakieś dwa tygodnie później siedzieliśmy z Aoi nad brzegiem małego jeziorka. Wczoraj po raz pierwszy od wielu dni wyczułem zapach innych wilków, a ponieważ nasilał się im dalej wędrowaliśmy pozwoliłem sobie wyciągnąć pewne wnioski.
- W sumie to dobrze, może nas przyjmą. - powiedziałem krótko jednak w myślach dodałem - Pod warunkiem, że nie dotarły do nich jeszcze wieści o tym jak ktoś przez przypadek spalił hektary pobliskiego lasu.
Spojrzałem na słońce, które w najlepsze próbowało zrobić z nas wilki z grilla. Podniosłem się dając tym do zrozumienia siostrze, że postój się skończył. Zerknąłem na nią. Siedziała z wzrokiem wlepionym w mętną taflę wody i bawiła się bezwiednie piachem. Przewróciłem oczami.
- Mów.
- Hę? - zamrugała i spojrzała na mnie zaskoczona.
- Ja...- zawahała się. Uniosłem pytająco brwi.
- Nie idę z tobą. - powiedziała cicho. Wzruszyłem ramionami.
- Idziesz. - odparłem i skierowałem się dalej w las.
- Sora czekaj! - zastąpiła mi drogę. - Dołączę do pewnej watahy w górach. Nie mogę całe życie zdawać się na ciebie. Muszę nauczyć się żyć na własną rękę nie siejąc przy tym spustoszenia.
Przybrałem kamienny wyraz twarzy.
- A tam nauczą mnie walczyć! - dodała jakby próbowała mnie przekonać. - Rozumiesz, że muszę to zrobić, prawda?
- Tak.
Nie! Dupo wołowa czemu powiedziałeś tak?!
- ...I że to coś co muszę zrobić sama?
- Tak.
Nie! Powiedz nie!
Aoi uśmiechnęła się szeroko.
- Jak się ogarnę to tu wrócę. - oznajmiła wesoło.
Jak chcesz iść to idź bo zaraz kompleks troskliwego brata zwycięży. - zaklinałem ją w myślach.
- No to lecę. - uścisnęła mnie na pożegnanie i już jej nie było.
Super. 3 lata niańczenia tej małej wywłoki, a ta i tak stwierdziła, że ktoś lepszy się na to nadaje. Potrząsnąłem głową by pozbyć się natrętnych myśli. Rozejrzałem się dookoła. Cel - znaleźć wilka. Rozprostowałem skrzydła i uniosłem się nad lasem wypatrując gdzieś żywej duszy. Po chwili wypatrzyłem jakąś waderkę maszerującą w stronę niewielkiego wodospadu. Jak to mówił mój młodszy braciszek? ''Najlepszy sposób żeby o czymś nie myśleć to zająć głowę ważniejszymi sprawami'' - czy jakoś tak.
Wylądowałem na kamiennym brzegu i jak gdyby nigdy nic zacząłem sobie chłeptać wodę.
Będzie ubaw.
Chwilę później usłyszałem zbliżające się kroki, a kątem oka zarejestrowałem jakiś ruch.
- Emm...hej? - usłyszałem jej głos. Spojrzałem na nią przelotnie po czym jak gdyby nigdy nic wróciłem do picia wody. Ciekawość zawsze zwycięża. Podeszła bliżej.

< Miva? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz