- Ych, większość terenów watahy do woda więc masz pecha - stwierdziłam.
- Nie poprawiłaś mi humoru - mruknął potrząsając głową.
- Nie zamierzałam - basior spojrzał na mnie rozdrażniony - Powiem ci czego ja się boję, może to ci poprawi humorek...
- No, dawaj - zachęca przewracając oczami.
- Karaluchów - mówię, a ten uśmiecha się.
- Serio?
- Nie, na niby - posyłam mu zabójczy wzrok, a ten parska śmiechem. Po chwili odchodzę od niego i kieruję się w stronę łąki. Lucas dobiega do mnie, nadal z uśmieszkiem na pyszczku, po chwili pytając:
- ...
< Lucas? >.< >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz