czwartek, 18 sierpnia 2016

Od Aviusa

Wędrówka przez las bywa nużąca.
Zwłaszcza, jeśli trwa dobre pół roku.
Mattowi jednak to nie przeszkadzało; przynajmniej nie w takim stopniu, w jakim można było się spodziewać. Bawił się całkiem dobrze wraz ze swoim discmanem nakręcanym na dynamo. Po raz wtóry katował prawdopodobnie najlepszy album Radiohead, wsłuchując się w słodkie słowa, sączące się w jego wrażliwe uszy. Westchnął z rozmarzeniem. Żył według wspaniałej rutyny; budził się rano, włączał swoje kupione na czarnym rynku u jakiegoś czarodzieja zdobycze, nucąc pod nosem łapał swój posiłek i ruszał w dalszą monotonną wędrówkę. I wszystko było idealne; bo czego więcej mógł żądać od życia? Tylko czasami, wieczorami, gdy ze swoją ukochaną symfonią płynącą przez neurony wpatrywał się w gwiazdy, odczuwał tęsknotę za tym, czego i tak nigdy nie miał.
Można powiedzieć, że Avius, jeśli nie liczyć swojego prawdziwego imienia, wiódł najszczęśliwsze życie na Ziemi.
– I think you're crazy, maybe... – nucił, rozpływając się w brzmieniu znajomego tekstu.
Jego kroki prawdopodobnie szeleściły przez las, ale i tak nie zależało mu na anonimowości.
Przez moment miał wrażenie, że słyszy czyjś głos.
Zmarszczył czoło. Często natykał się na wilki, ale normalnie nie był specjalnie chętne do interakcji. Niepewnie odwrócił się, namierzając wzrokiem sylwetkę. Zsunął słuchawki z uszu, z przestrachem obserwując postać w półmroku.
– N-nie mam nic cennego – zapewnił, wycofując się. – N-nie ma potrzeby g-grabieży.
Usłyszał wyniosły chichot. Uciekł wzrokiem, przerażony. Wolał, żeby go zamordowano, niż zabrano mu jego personalny tlen pod postacią archaicznych nagrań na srebrnych płytach.
– Naprawdę sądzisz, że chciałabym okradać szczenię?
– N-nie jestem szczeniakiem. P-po prostu jestem d-drobny – naprostował drżącym głosem.
– Z pewnością – dystyngowanym krokiem wyszła z cienia. Jej futro przypominało kolorem pochmurne niebo. Nie wyglądała na kogoś, kto angażował się w rozmowy. Ale nie wyglądała też na kogoś, kto okrada bezbronne wilki. Odetchnął z ulgą.
– Z-zaraz mogę się stąd wynosić, j-jak naruszam t-tereny j-jakiejś w-watahy – uśmiechnął się przepraszająco.

(Midnight?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz