Gdy tak szłyśmy skrótem, pomyślałam że dobrze że się mnie nie spytała. Jest bardzo miła. Nagle moje przemyślenia przerwał ryk. Zatrzymałam się gwałtownie. Miva też stanęła i zaczęła się rozglądać. Wskoczyłam w krzaki. Wciągnęłam waderę za sobą. Zaczęłyśmy obserwować wszystko. Ku naszym oczom ukazał się potwór podobny do gryfa. Ale nie dosłownie. Wyglądał jak gryf ale miał dwie głowy oraz ogon skorpiona. Wstałam. Przestraszyłam się bardzo. Już go widziałam… ‘tamtego’ dnia. Położyłam uszy po sobie. Patrzyłam bez ruchu na potwora. Gryfo-potwór wyczuł nas i nie zamierzał odpuścić ‘obiadu’. Ja za to jak zahipnotyzowana stałam bez ruchu, wpatrując się w potwora. Zwierzę zaczęło iść w naszą stronę. Miva pociągnęła mnie za sobą chcąc uciec nim potwór nas ‘dorwie’. Lecz ja stałam jak ciężki kamień na mocnym wietrze… nienaruszona. Potwór zbliżał się co raz szybciej. Warknęłam. Potwór zaczął biec. Wyskoczyłam mu naprzeciw.
-Kora choć! Uciekajmy! – Miva krzyknęła do mnie za krzaków. Nie słuchałam jej. Dla mnie liczyło się tylko jedno… zemścić się. Zaczęło się ze mną dziać coś dziwnego. Moja sierść zrobiła się czarna, oczy czerwone a skrzydła jak u nietoperza… tylko postrzępione. Rzuciłam się na gryfo-potwora. Rozdzierałam mu skórę pazurami jakby to był papier. Potwór wykorzystał chwilę mojej nie uwagi i uciekł. Patrzyłam wycieńczona jak ucieka. Byłam ranna w łapę i bok, z którego było widać żebra. Zawyłam głośno resztkami sił i upadłam. Straciłam przytomność… Dalej nie wiem co się ze mną działo.
(Miva? mam duzio weny ^^ )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz